Z komunikacją miejską jest tak, że my idziemy. Idziemy dość szybko. Na tyle szybko, by nie rozglądać się na boki, nie oglądać się na nikogo. Potem wsiadamy. Również szybko. Tak, by niczego nie opóźniać. Bo przecież wszyscy się spieszą. Podobnie jak my.
Wsiadamy trzymając się tego, co popadnie. Wszystko rusza, a my patrzymy wszędzie, tylko nie w oczy. Nie możesz spojrzeć w oczy, to nietaktowne, krępujące, dla Ciebie i dla tej drugiej osoby. Więc nawet, gdy jest pełno ludzi, wszyscy starają się patrzeć przez okno.
      Tylko dzieci patrzą prosto w oczy. Jakby jeszcze nikt nie nakarmił ich lękiem przed dostrzeżeniem drugiego człowieka. Nie boją się patrzeć, czasem nawet pytać, czy potrącić Cię lekko. Są odważne. Moim zdaniem odważniejsze niż większość z nas.
A potem karcone prze matki, wysiadają o przystanek, czy dwa wcześniej. I nagle nie masz już obok siebie człowieka, a pusty fotel. Im więcej pustych foteli tym lepiej - można by pomyśleć. Bo więcej miejsca. Tylko dla kogo? Skoro i tak nikt prawie na nich nie jedzie. Siedzenia dla duchów - puste. I ty - spieszący się gdzieś jak wszyscy, którzy wysiedli przed tobą.
      Największy problem pojawia się wtedy, gdy jechać nie możesz. Nie możesz się spieszyć, ponieważ nie masz już czym. Autobus, czy tramwaj nie przyjeżdża o czasie, nie przyjeżdża też następny. Ty - stoisz. Stoisz zdenerwowany, bo ktoś odebrał ci twój pośpiech, który był przecież tak ważny. Kto i dlaczego ?

"Jana Pawła II, człowiek wpadł pod tramwaj"

      Aha. No cóż. Zdarza się. Ale, czy musiał wpadać akurat dzisiaj? Akurat teraz? Akurat na mojej trasie? Ten człowiek nie ma chyba wyobraźni. Miał. I chyba jej nie miał. Bo wpadł, a przecież wszystkim się spieszy. Potrzebny jest teraz dźwig, by podnieść ten tramwaj. "Polecamy wsiadać w autobusy".
      I znowu spiesząc się wsiadamy. Jedziemy trzymając się, czego popadnie. Nie patrząc w oczy.

Pan, czy Pani...
A tamten człowiek?
Jaki człowiek?

Brak komentarzy: