" Dom to oglądanie księżyca wschodzącego nad szałwią i towarzystwo kogoś,
kogo możesz przywołać do okna, żebyście obejrzeli to razem"

Stephen King "Dallas'63"

      Jesienne noce są chłodne. Nie tak, jak te zimowe, które czasem przeszywają człowieka lodem. Ale jednak. Czujesz to zimno szczególnie w środku nocy, stąpając boso po kaflach, w drodze kuchni, albo gdy kołdra na chwilę ześlizgnie Ci się na podłogę. Jest jednak coś takiego, w tych niezbyt przyjemnych, jesiennych nocach, co sprawia, że je uwielbiam. Mianowicie: para silnych ramion należących do mojego męża, które łapią mnie w talii i przyciągają do siebie, za każdym razem, gdy robi mi się zimno. Czuję się wtedy jak niewielka maskotka, schowana w bezpiecznym i ciepłym schronie z kołdry i serca, które zazwyczaj bije nieco spokojniej niż moje. Czuję się jak mały lis zwinięty w kłębek, jak najznakomitszy pączek w czekoladzie, a wreszcie jak ktoś, kto odnalazł dom. 
      I nie chodzi mi o ten należący do moich dziadków - znajomy, kochany i pełen sentymentu. I nie ten rodzinny - w którym zawsze mam swój kąt i swoje łóżko. Ale mój dom. Nasz dom. 
      Dom, w którym codziennie budzą mnie leniwe promienie porannego słońca i gdzie usypia mnie blask pobliskich latarni. Gdzie codziennie jem płatki z mlekiem na śniadanie i oglądam "Jednego z dziesięciu" do kolacji. Dom, w którym biorę wieczorny prysznic, czytam dobrą książkę i piję gorącą czekoladę. Gdzie zawsze czeka na mnie ktoś, kto za mną tęskni. Kto przytula mnie za każdym razem, gdy mnie zobaczy, całuje w usta na pożegnanie i życzy miłego dnia. Kto śmieje się z moich opowieści, droczy się, łaskocze mnie w stopy, a czasem dla żartu klepie po tyłku. Odgrzewa dla mnie obiad, zmywa wieczorem naczynie i sprawdza czy pod łóżkiem nie ma potworów. 
      Kocham nasz dom, w którym zawsze obecna jest moja i Twoja miłość skarbie, Gdzie czuję Twój zapach, widzę Twój uśmiech i słyszę głos, za każdym razem tak samo piękny. Nie ważne, czy szepczesz mi do ucha, czy wołasz, bym szybko podbiegła do okna w kuchni, zobaczyć śmiesznego psa. Długo marzyłam o tym, by móc codziennie zasypiać i budzić się obok Ciebie. By rano patrzeć w Twoje zaspane oczy. Aby nie musieć już pisać dobranoc i by móc pocałować Cię na dzień dobry. 
      Teraz pijemy razem poranną herbatę, a nasze buty stoją obok siebie w jednym przedsionku. Każde z nas ma swoje krzesło przy stole, miejsce do nauki, swoją stronę łóżka. Ja mam obrazy i przybory do malowania. Ty gazety piłkarskie i plakat z Fight Clubu. Ale oboje mamy dom. 

      Mnie go brakowało. A Tobie? 

Brak komentarzy: