Zdarzało się wam czasem nie spać w środku nocy i co chwilę zerkać nerwowo na zegar? Patrzeć jak wskazówki poruszają się trochę zbyt wolno? Wyobraźcie sobie, że leżycie tak sobie, czekając aż nadejdzie sen, aż tu nagle, gdy wybije siedem minut po północy, ktoś puka w wasze okno... I nie jest to jakiś zwyczajny ktoś, bo tak się składa, że odwiedził was potwór. Potwory mają to do siebie, że nigdy nie przychodzą przypadkowo, a ten konkretny ma coś naprawdę ważnego do powiedzenia.
Mianowicie:

"Opowieści to dzikie bestie, które zawsze chodzą swoimi drogami."

      Conora odwiedza właśnie taki stwór. Przychodzi by opowiedzieć mu trzy prawdziwe historie. Historie, które są jak wygłodniałe zwierzęta, chodzące swoimi ścieżkami. Które czasem potrafią ścigać człowieka przez całe życie i od których nie można tak naprawdę uciec. Prawdziwe opowieści nie mają pouczającego morału na samym końcu, dobrego i złego bohatera dla przeciwwagi. Nikt tam nie jest czarny lub biały, a bardziej podobny do nas i plasuje się w spokojnej palecie odcieni szarości. Nie ma wygranych i przegranych, są tylko mniej, i bardziej pokiereszowani przez życie, a wybór, komu będziemy kibicować nie jest wcale taki łatwy. 
      W podobnych historiach jednak liczy się prawda. I tego chce nas nauczyć potwór. Niezależnie od tego, jak bardzo jest przerażająca, a zdarza się, że jest najbardziej przerażającą rzeczą na świecie, jest ona ważna. I często, mimo że boli, to przy okazji uwalnia człowieka od większego cierpienia. 

      Nie ukrywam, że jest to jedna z tych książek, która mnie poskładała i do której powinien być dołączony pakiet chusteczek. Nie mniej uważam, że zapisze się ona w panteonie najważniejszych lektur w moim życiu. Mogę polecić ją z czystym sercem i stwierdzeniem, iż każdemu z nas czasem przyda się stwór, który zapuka w nasze okno.

Brak komentarzy: