Dawno, dawno temu poprosiłam Boga, by moja kuzynka nie umarła. A potem na długo przestałam prosić, nie wierząc już, że cokolwiek może to zmienić.
Patrząc wstecz, dostrzegam teraz, że zawsze prosiłam o rzeczy niemożliwe. Prosiłam o miłość, choć miałam ją, tylko nie potrafiłam jej dostrzec, prosiłam o przyjaźń, mimo że nikomu nie chciałam zaufać, wreszcie poprosiłam o życie, dla kogoś, kto dawno był martwy dla świata. Teraz nareszcie, kończąc dwadzieścia lat, nie bałam się poprosić o to co już mam.
Tak naprawdę w życiu chyba chodzi o to, by prosić o to, co jest możliwe. I bynajmniej nie chodzi mi tu, o zamknięcie się w ramie przedmiotów, czy rzeczy. Bo w rzeczywistości, tylko od nas samych zależy czy coś jest możliwe, lub nie. To my i nasze działania sprawiają, że życzenia zaczynają się spełniać. Nic nie dzieje się całkiem przypadkowo. Ja na ten przykład dostałam od życia wszystko, co tylko mogłam.
Dostałam cudowne studia, o których zawsze marzyłam, choć o tym nie wiedziałam, dostałam możliwość rozwijania siebie i swoich talentów, nowych wspaniałych przyjaciół, którym mogę ufać, piękne chwile spędzone razem, wspólny śmiech, żarty i wygłupy. Dostałam kochającą rodzinę, rodziców i braci, a także psa, który mimo że jest wariatem, nadal jest najlepszym psem świata. Dostałam radość, spokój, zdrowie i szczęście. Wreszcie dostałam też miłość, która jest dla mnie najważniejsza. Miłość najcudowniejszego człowieka na ziemi i w galaktyce, a sądzę, że nawet w sąsiedniej nie znalazłabym drugiego takiego. Otrzymałam nawet skrzydła, o które błagałam przez tyle lat. Uskrzydla mnie wszystko to, co kocham.
Warto jest umieć prosić, lub może... Warto jest umieć prosić właściwie. O to czego z pozoru nam nie brakuje, o to co już mamy, czy też o to, czego nam teoretycznie nie potrzeba. I wiem, że nie powinno się zdradzać życzeń urodzinowych, bo mogą się nie spełnić. Ja jednak na swoje dwudzieste urodziny poprosiłam, by zawsze było już tak dobrze jak jest teraz, no chyba, że ma być lepiej.
Ps: I poprosiłam jeszcze o rekina z Ikei.
Patrząc wstecz, dostrzegam teraz, że zawsze prosiłam o rzeczy niemożliwe. Prosiłam o miłość, choć miałam ją, tylko nie potrafiłam jej dostrzec, prosiłam o przyjaźń, mimo że nikomu nie chciałam zaufać, wreszcie poprosiłam o życie, dla kogoś, kto dawno był martwy dla świata. Teraz nareszcie, kończąc dwadzieścia lat, nie bałam się poprosić o to co już mam.
Dostałam cudowne studia, o których zawsze marzyłam, choć o tym nie wiedziałam, dostałam możliwość rozwijania siebie i swoich talentów, nowych wspaniałych przyjaciół, którym mogę ufać, piękne chwile spędzone razem, wspólny śmiech, żarty i wygłupy. Dostałam kochającą rodzinę, rodziców i braci, a także psa, który mimo że jest wariatem, nadal jest najlepszym psem świata. Dostałam radość, spokój, zdrowie i szczęście. Wreszcie dostałam też miłość, która jest dla mnie najważniejsza. Miłość najcudowniejszego człowieka na ziemi i w galaktyce, a sądzę, że nawet w sąsiedniej nie znalazłabym drugiego takiego. Otrzymałam nawet skrzydła, o które błagałam przez tyle lat. Uskrzydla mnie wszystko to, co kocham.
Warto jest umieć prosić, lub może... Warto jest umieć prosić właściwie. O to czego z pozoru nam nie brakuje, o to co już mamy, czy też o to, czego nam teoretycznie nie potrzeba. I wiem, że nie powinno się zdradzać życzeń urodzinowych, bo mogą się nie spełnić. Ja jednak na swoje dwudzieste urodziny poprosiłam, by zawsze było już tak dobrze jak jest teraz, no chyba, że ma być lepiej.
Ps: I poprosiłam jeszcze o rekina z Ikei.

Brak komentarzy: