Moja mama zawsze mówiła, że nie ważne co robię, kombinuję jak koń pod górkę...
Człowiek przypomina sobie o podobnych rzeczach najbardziej wtedy, gdy stoi przed drzwiami na których wisi zacna tabliczka z napisem: CIĄGNIJ, a on PCHA jak durny. Ludzie z boku patrzą, śmieją się. Ktoś robi zdjęcie, ktoś puka się w czoło. Wreszcie ty sam strzelasz sobie face palma i wchodzisz do budynku. A zaważywszy na to, że owe drzwi zazwyczaj są ogromne i ciężkie, natomiast ty masz zaledwie metr sześćdziesiąt wzrostu, nadal wygląda to zabawnie. (Pytacie: gdzie byłam, kiedy Bóg rozdawał wzrost? Odpowiem: w tej drugiej kolejce, po pluszowe kapcie i szlafrok.)
Generalnie ciężko jest być człowiekiem, co robi wszytko na opak. A przecież nie chodzę tyłem, nie czytam książek od końca, nie ubieram ciuchów na lewą stronę ani nie rysuję gumką, by potem zmazać wszystko ołówkiem. Nie mniej jednak zdarza mi się czasem jeść kolację zamiast śniadania, wstać lewą, a nie prawą nogą, wejść oknem, a wyjść drzwiami. Czasami łażę w piżamie w dzień, zaglądam na ostatnią stronę książki, najpierw mówię, by dopiero potem pozmyślać, czy też wydaję hajs na coś zupełnie mi niepotrzebnego, a potem rozpaczliwie szukam drobnych na autobus do domu.
No bywa.
Istnieją jednak ważniejsze rzeczy, które zrobiłam kiedyś na odwrót, a z których jestem teraz dumna. Wszystkie były trudne. Nadal są trudne, ale wszystkie mnie uszczęśliwiły i dają mi to szczęście każdego dnia. Jestem szczęśliwa, że zaczęłam spełniać marzenia o pisaniu, zanim skończyłam szkołę i zanim ktoś wręczył mi jakiś certyfikat. Że wbrew wszystkiemu wybrałam ścieżkę marzeń, a nie kariery. Ścieżkę być może bez przyszłości, a może właśnie z przyszłością tak ogromną, że niektórzy nie potrafią jej sobie wyobrazić. Jestem szczęśliwa, bo na co dzień mam swoje pluszowe kapcie i puchaty szlafrok, zamiast eleganckiej sukienki i szpilek. Wreszcie uszczęśliwia mnie fakt, że najpierw postanowiłam się zakochać, a potem dopiero układać sobie resztę życia.
I czasem, być może, sama tworzę na swojej drodze przeszkody, docieram do celu nieco bardziej wyboistą i okrężną drogą. Ale za to, każdego dnia, mam piękniejsze widoki na życie. Zdarza się, że czasem warto zrobić coś inaczej niż wszyscy. Robiąc wszystko tak samo, nigdy nie odkryjemy niczego nowego, nigdy nie zboczymy z utartego przed nami szlaku i nie damy się ponieść przygodzie. Może nasze szczęście stoi obok nas, obok naszej codziennej drogi i wystarczy tylko zejść na pobocze. Może czas przystanąć na chwilę, a może czas pobiec.
Może przyszła waśnie pora na wyważenie otwartych przed nami drzwi.
Człowiek przypomina sobie o podobnych rzeczach najbardziej wtedy, gdy stoi przed drzwiami na których wisi zacna tabliczka z napisem: CIĄGNIJ, a on PCHA jak durny. Ludzie z boku patrzą, śmieją się. Ktoś robi zdjęcie, ktoś puka się w czoło. Wreszcie ty sam strzelasz sobie face palma i wchodzisz do budynku. A zaważywszy na to, że owe drzwi zazwyczaj są ogromne i ciężkie, natomiast ty masz zaledwie metr sześćdziesiąt wzrostu, nadal wygląda to zabawnie. (Pytacie: gdzie byłam, kiedy Bóg rozdawał wzrost? Odpowiem: w tej drugiej kolejce, po pluszowe kapcie i szlafrok.)
Generalnie ciężko jest być człowiekiem, co robi wszytko na opak. A przecież nie chodzę tyłem, nie czytam książek od końca, nie ubieram ciuchów na lewą stronę ani nie rysuję gumką, by potem zmazać wszystko ołówkiem. Nie mniej jednak zdarza mi się czasem jeść kolację zamiast śniadania, wstać lewą, a nie prawą nogą, wejść oknem, a wyjść drzwiami. Czasami łażę w piżamie w dzień, zaglądam na ostatnią stronę książki, najpierw mówię, by dopiero potem pozmyślać, czy też wydaję hajs na coś zupełnie mi niepotrzebnego, a potem rozpaczliwie szukam drobnych na autobus do domu.
No bywa.
Istnieją jednak ważniejsze rzeczy, które zrobiłam kiedyś na odwrót, a z których jestem teraz dumna. Wszystkie były trudne. Nadal są trudne, ale wszystkie mnie uszczęśliwiły i dają mi to szczęście każdego dnia. Jestem szczęśliwa, że zaczęłam spełniać marzenia o pisaniu, zanim skończyłam szkołę i zanim ktoś wręczył mi jakiś certyfikat. Że wbrew wszystkiemu wybrałam ścieżkę marzeń, a nie kariery. Ścieżkę być może bez przyszłości, a może właśnie z przyszłością tak ogromną, że niektórzy nie potrafią jej sobie wyobrazić. Jestem szczęśliwa, bo na co dzień mam swoje pluszowe kapcie i puchaty szlafrok, zamiast eleganckiej sukienki i szpilek. Wreszcie uszczęśliwia mnie fakt, że najpierw postanowiłam się zakochać, a potem dopiero układać sobie resztę życia.
I czasem, być może, sama tworzę na swojej drodze przeszkody, docieram do celu nieco bardziej wyboistą i okrężną drogą. Ale za to, każdego dnia, mam piękniejsze widoki na życie. Zdarza się, że czasem warto zrobić coś inaczej niż wszyscy. Robiąc wszystko tak samo, nigdy nie odkryjemy niczego nowego, nigdy nie zboczymy z utartego przed nami szlaku i nie damy się ponieść przygodzie. Może nasze szczęście stoi obok nas, obok naszej codziennej drogi i wystarczy tylko zejść na pobocze. Może czas przystanąć na chwilę, a może czas pobiec.
Może przyszła waśnie pora na wyważenie otwartych przed nami drzwi.

Brak komentarzy: