Mój wujek zawsze był uśmiechnięty. To pamiętam na pewno. Pamiętam, jego ogromny brzuch który trząsł się od rubasznego śmiechu, robocze spodnie i koszulę. Rękawice, które czasem przynosił ze sobą i kładł na stole podczas śniadania.
Ale nie pamiętam już twarzy.
Mój wujek zmarł zaledwie kilka lat temu. Na raka, którego udało się zdiagnozować, gdy guz był już większy od serca. Pół roku później zabrakło człowieka, który podczas wakacji u dziadków siedział z nami przy jednym stole. Który żartował ze mnie i z mojej kuzynki, czasem zaczepiał. I który zawsze dużo się uśmiechał.


To chyba ten uśmiech pamiętam najlepiej. Zawsze najlepiej pamiętałam uśmiechy. Mojej prababci, pradziadka, wujka, czy kuzynki. Nie potrafię przypomnieć sobie głosu, koloru oczu, rysów twarzy. Zwyczajnie się nie da. Pamięć zbyt mocno zaciera szczegóły. Pamiętam jedynie momenty, te dobre. Te pełne uśmiechu.

Prawda jest chyba taka, że nas też nikt nie zapamięta. Bynajmniej nie z wyglądu. Czas tworzy zbyt wielkie odstępy. Pamięć płata figle. Pewnego dnia budzisz się i z przestrachem stwierdzasz, że nie pamiętasz już oczu ukochanej osoby. Nie możesz przypomnieć sobie, jak na ciebie patrzyły. Wiesz tylko, że kiedyś istniały, ale to przecież nie wystarcza. 
Pustka to chyba odpowiednie słowo. Czułam ją parę razy. Nigdy tak mocno, jak bym mogła, bo nigdy nie straciłam kogoś naprawdę bliskiego. Potrafię ją sobie jednak wyobrazić, potrafię przypomnieć sobie smutek i przemnożyć go przez tysiąc, choć nawet to wydaje się nazbyt mało.

Ktoś mądry powiedział mi kiedyś: "Żyj tak, by po twojej śmierci ludzie pamiętali tylko twój uśmiech". O zgrozo nie pamiętam już, kto mi to powiedział. Prawdopodobnie, wtedy się do mnie uśmiechał.
Nie mniej jednak chciałabym zostawić po sobie właśnie swój uśmiech. Zostawić go w każdym dniu, w każdej możliwej czynności. Zostawić go dzięki ludziom, dzięki rodzinie, przyjaciołom, znajomym. Dzięki moim zainteresowaniom, moim książkom, wpisom i dzięki mojej marnej grze na harmonijce. Chciałabym zostawić go w każdym  zdaniu, wyrazie, czy literze, jaką kiedykolwiek postawiłam na papierze. W moich rysunkach, moich żartach i rozmowach. Chciałabym zostawić ten uśmiech w mojej miłości, w oddaniu, tolerancji, przyjaźni i wsparciu.

Chyba żadne z nas nie ma bladego pojęcia, kiedy zabraknie nam czasu na zjedzenie ostatniego kawałka sernika, albo na przeczytanie ostatniej książki. Sztuka polega na tym, by najeść się jak najwięcej i jak najwięcej przeżyć. Zdążyć przeczytać ostatnią stronę, obejrzeć ostatni odcinek. By zacząć kochać i nigdy nie przestać. Skoczyć ze spadochronem, zjechać na sankach ze stromej górki, czy zatańczyć boso w deszczu. I wreszcie, by powiedzieć wszystko, co kiedykolwiek  przyszło nam do głowy.
Sztuka polega na tym, aby nigdy nie żałować straconego czasu. A tak się cudownie składa, że nigdy nie zabraknie nam czasu na odrobinę uśmiechu.

Brak komentarzy: