Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać na swoich studiach fascynującego człowieka, który zastanawiał się nad studiowaniem astronomii tylko dlatego, żeby głosić tam, iż Ziemia jest płaska. Ostatecznie wybrał wrocławskie kulturoznawstwo i tym oto sposobem, mam wątpliwą przyjemność wysłuchiwania jego teorii naukowych.
Jeszcze niedawno szanowny kolega wypowiadał się na temat zmiany klimatu, braku pór przejściowych w naszym kochanym kraju. Z racji 23 stopni Celsjusza, i cieplutkiego sweterka nie bardzo wierzyłam, a szkoda. Bo oto raptem półtora tygodnia później. Na mojej muzycznej konsoli życia, drastycznie zostaje zmieniony soundtrack. Radosne plumkanie "Lata" Vivaldiego, właśnie się skończyło i teraz drodzy państwo z basami wjeżdża "Zima".
Generalnie to ja zawsze lubiłam tę oto, jakże chłodną i w swej bieli uroczą porę roku... Nie mniej jednak, chciałam zauważyć, że bieli jeszcze nie ma, a jedynie pizga złem. Wiatr, deszcz i wilgoć, która przenika aż do kości.
Tak się jakoś złożyło, że jak tylko wyjechałam na weekend do domu, to jakiś geniusz człowieczeństwa zakręcił grzejniki w mieszkaniu, co oznacza, że nasza poniemiecka kamienica nie nagrzeje się do grudnia. Czas jechać do Decathlonu po koce termiczne...
Wyobraźcie sobie to poświęcenie biednego studenta, który o piątej rano porzuca cieplutkie łóżeczko, oraz męża-grzejniczek, tylko po to by tłuc się w tej nieziemskiej zimnicy sto kilometrów, na wykład, co to ma się zacząć o 9.00. I jak już dociera na miejsce to widzi raptem piętnaście osób, z czego połowa śpi, druga połowa udaje zombie, ktoś tam zasłabł, ktoś dostał odmrożeń trzeciego stopnia... A na koniec pojawia się dziarski wykładowca który oświadcza: " Oho widzę, że większa część dokonała mądrego wyboru i postanowiła pozostać dzisiaj w łózkach..."
No ja dziękuję bardzo drogi Panie. Moja motywacja właśnie osiągnęła poziom: -4.
W tym momencie przypomniały mi się ostatnie słowa mojego męża, które zdążył do mnie wypowiedzieć zanim przewrócił się na drugi boczek, zaraz po tym jak oznajmił, że po co mi studia, tutaj miękko tutaj ciepło... Otóż, kiedy jeszcze sądziłam, że warto jechać i kiedy on nie zdążył jeszcze wrócić na spanko, dobitnie oznajmił: "Studia cię nie ogrzeją." I to jest prawda - stwierdzam teraz, siedząc w zimnym mieszkaniu. Ni za huja.
Wniosek jest jeden. W następnym wcieleniu trzeba zostać niedźwiedziem, żeby mieć pewność, iż ominą nas wszelkie nieprzyjemność ze strony zimy i że będzie nam cieplutko oraz mięciutko.
I drugi morał. Nie zostawiajcie mężów zimą, bo będzie wam zimno w stópki. ;_;

Brak komentarzy: