To zabawne, gdy teraz o tym myślę, ale jako dziecko, każdego wieczora prosiłam zawsze o to samo. O to, żeby nie spadła na nas asteroida, żeby nie wybuchł wulkan i by nie było trzęsienia ziemi albo huraganu (możliwe, że oglądałam zbyt dużo programów przyrodniczych). Prosiłam, by moja rodzina był zdrowa, żeby nie przychodziły do mnie duchy i żebym mogła spokojnie spać.
A no i pies. Prosiłam o psa, lub raczej prawdziwego przyjaciela, którym w domyśle był pies, bo rybki były zbyt oślizgłe, by je głaskać.

Zawsze miałam milion próśb. Przede wszystkim chodziło mi o spełnienie moich planów. Oczywiście im bardziej prosiłam, tym bardziej moje błagania nie spełniały się tak, jak tego chciałam. Widocznie już tak jest...
A potem nauczyłam się dziękować za to, co mam i dostałam znacznie więcej niż mogłam oczekiwać.


Podziękowałam gorąco za mojego psa, który praktycznie zmaterializował się magicznie w naszym domu. Podziękowałam za rodzinę, za spełnienie mojego marzenia odnośnie własnej książki. By wreszcie podziękować za najcudowniejszy dar, miłość.

Nie twierdzę, że łatwiej jest dziękować niż prosić. Nic z tych rzeczy. Czasem jest cholernie trudno. Szczególnie, gdy nic nie układa się po twojej myśli. Planowałam znaleźć się w zupełnie innym miejscu, niż jestem obecnie. Wybrałam zupełnie inną przyszłość. Dostałam inną, ale i najlepszą jaką mogłam dostać!
Było mi ciężko dziękować, gdy w te wakacje dostałam pięć odmownych listów od uczelni, na której chciałam studiować. Pięć listów - pięć kierunków, które przepadło. Pięć dróg, które się za mną zamknęły. Byłam tak zrozpaczona tym faktem, że prawie przegapiłam nową drogę, która akurat się wtedy otworzyła. Początkowo nie chciałam nią iść, ale na całe szczęście miałam przy sobie kogoś, kto poprowadził mnie za rękę, przez ten początkowy etap. Gdyby nie on, zaślepiona proszeniem, dalej nie potrafiłabym dziękować za to co mam.
Dlatego dziękuję.

Za wszystko co mnie spotyka.
Największą sztuką jest dziękować nawet za złe rzeczy, nawet za odrobinę chaosu. Nauczyłam się, że często w tym chaosie pojawia się coś, co akurat jest nam najbardziej potrzebne. Dlatego lepiej jest podziękować, za to co już się ma, aniżeli żądać czegoś lepszego. Tak naprawdę nikt z nas nie wie, co jest dla nas najlepsze. Znacznie lepiej, jest więc przyjąć postawę pełną cierpliwości i wyzbyć się swoich roszczeń względem świata.

Wdzięczność ma ogromną moc, jeśli tylko jest pokierowana szczerością. Ma siłę większą niż niejedno żądanie, czy prośba. Sprawia, że nigdy nie będziemy rozczarowani, a dużo częściej pozytywnie zaskoczeni. Że przestaniemy czuć presję ze strony życia. I wreszcie, że wyzbędziemy się strachu.
Czasami wystarczy jedynie podziękować za to, co się już otrzymało, nie prosząc o nic więcej. By następnie wziąć głęboki oddech, zaufać i zrobić kolejny krok. Pójść drogą, która sama się przed tobą otworzyła.

I nawet jeśli wydaje ci się, że nie masz za co dziękować, rozejrzyj się odrobinę. Posłuchaj innych, zamiast wsłuchiwać się jedynie w siebie. A potem podziękuj. Każdego dnia znajdź jedną rzecz, zapisz ją na kartce i wrzuć do zwyczajnego słoika. Za jakiś czas, gdy go otworzysz zrozumiesz, że naprawdę masz za co dziękować światu.

A to jedno, małe, magiczne słowo, z czasem może cię uzdrowić.

Brak komentarzy: