Podobnie było i tym razem...
Regina Brett - amerykańska pisarka, która już jakiś czas temu poruszyła moje serce i duszę. Zauroczyła mnie swoim podejściem do życia, świata i drugiego człowieka, a potem pomogła. Oczywiście nie samodzielnie i nie osobiście. Pomogły mi twoje książki Regino. Na całe szczęście miałam je przy sobie właśnie wtedy, gdy najbardziej ich potrzebowałam. Rozgoniłaś ciemne chmury na moim niebie i przesłałaś mi promyk słońca. Dodałaś otuchy, dałaś nadzieję i sprawiłaś, że nareszcie dostrzegłam to, co jest dla mnie najważniejsze - czas. Którego być może nie mam aż tak wile i którego nie powinnam tracić na same zmartwienia, i strach.
To właśnie strach sparaliżował mnie jakiś czas temu. Przygniótł mnie psychicznie i unieruchomił na jakiś czas. Na szczęście otrzymałam wtedy pomoc od najbliższej mi osoby, inaczej prawdopodobnie nie wróciłabym już do was, nie odważyłabym się napisać.
Jednak to, że piszę teraz wcale nie oznacza, że przestałam się bać. Po prostu zdiagnozowałam swój największy problem i zamierzam z nim walczyć i właśnie dlatego rozpoczynam ten projekt.
#ProjektRegina
4 książki
200 felietonów
1353 strony
Cholera wie ile słów... Dużo
I ja
Moje wyzwanie polega na napisaniu 200 kolejnych felietonów, które będą odpowiedzią na wszystkie te napisane przez Reginę. Uczyniłam ją swoim psychologiem, swoim terapeutą i powierniczką. Skoro wysłuchałam już wszystkich jej rad, czas popracować nad sobą.
W tym celu powstał nowy blog:
Na którym, regularnie co tydzień, pojawiać się będą kolejne teksty.
CZAS START!



Brak komentarzy: