Tym razem postanowiłam uderzyć w nieco inne tony i jako kolejną lekcję przedstawić wam post archiwalny. Napisany niemal pół roku temu, jednak idealnie wpasowujący się w tutejszą tematykę ;)
Zapraszam...


INNI

Tak, na to wygląda. Odbiło ci, zbzikowałeś, dostałeś fioła. Ale coś ci powiem w sekrecie. Tylko wariaci są coś warci.

Zawsze wydawało mi się, że świat, składa się z miliona takich samych elementów. Że owszem bywa piękny, czasem nawet bardzo piękny, ale zawsze i wszędzie działa na zasadzie harmonijnej powtarzalności. W moich oczach miasta były zawsze tak samo zatłoczone, ulice tam samo puste i bezbarwne, a ludzie identyczni.
Sama osobiście, czułam się jak niepasujący element całej tej uporządkowanej układanki.
Indywidualista- tak bez wątpienia można nazwać to ludzkie horrendum, które niezbyt chętnie ulega przyjętym przez ogół zasadom, wiecznie chodzi własnymi ścieżkami, ma silne poczucie odrębności, a czasem nawet osamotnienia, oraz patrzy ma otaczającą go rzeczywistość z nieco innej perspektywy. Indywidualista często nudzi się światem, często bywa nim zażenowany i często w późniejszym okresie poddaje się, przytłoczony szarą masą, takich samych obiektów.
Wielu z nich, zamknięci w hermetycznych skorupach z pozoru poddają się światu, by jednak w ogólnym rozrachunku porzucić go dla jakiejś ciekawszej sprawy.
Przez resztę postrzegani jako dziwacy, często niepoprawni marzyciele, czy idealiści. Być może. Być może właśnie na tym powinno polegać życie. Na byciu kimś wyjątkowym. Na byciu jednym kolorowym ptakiem pośród morza wron. Na wyjściu przed szereg, wyróżnieniu się, założeniu dwóch różnych skarpetek. Na pokazaniu prawdziwego siebie. Na nie utonięciu w oceanie drugoplanowych postaci.
Każdy jest bohaterem swojej własnej historii, własnej układanki. Czasami może nam się zdawać, że nie pasujemy, że psujemy całość i, że powinniśmy zniknąć. Nic bardziej mylnego. Prędzej czy później każdy odnajdzie swój brakujący element. Czy to w pracy, pasji, czy też w drugim człowieku. A jeśli się uda, jeśli faktycznie odnajdzie sens otrzyma również szansę na osiągnięcie szczęścia.
Bo czy wszyscy musimy być tacy sami? Normalni? Zmierzać zawsze
w tę samą stronę? Skoro świat pędzi ku powtarzalności i nudzie, czy nie lepiej stworzyć własną, alternatywną, równoległą ścieżkę?
Możecie nazywać nas wariatami. Śmiało. Może i brakuje nam piątej klepki, może nam odbiło, zbzikowaliśmy, dostaliśmy fioła.
Może...
Ale może właśnie dzięki temu pewnego dnia pojawi się ktoś,
kto wyłowi nas z oceanu drugoplanowych postaci. Ktoś kto z morza wron  wyciągnie tę jedną, która jego zdaniem ma kolorowe pióra.
Wtedy stary świat może się zatrzymać, upaść, umrzeć. Ale ten nowy, który kreujemy sami na własnych zasadach będzie się kręcił dalej. Tak długo, jak tylko my sami, będziemy tego chcieli.

Brak komentarzy: