— Serwis, słucham? — Dzień dobry. Chciałbym zamówić naprawę zmywarki. Kupiłem ją u was miesiąc temu. Dziś rano się zepsuła.
— Jaki to model?
— DW-438, numer faktury FV149/AM/64K.
— Ooo… tak. Psują się na potęgę. Coś sknocili w fabryce, bo przecież powinny się psuć dwa miesiące po gwarancji, a nie od razu po kupieniu.
Felix, Net i Nika oraz Nadprogramowe historie

Dam głowę, że w dobie internetowych zakupów, choć raz byliście zmuszeni do reklamacji. Pomijając już temat masowej produkcji, która to nastawiona jest raczej na ilość, aniżeli na jakość, przejdę od razu do samego serwisu.
Ja osobiście, to rzecz jasna kocham, miłością platoniczną i prawdziwą, serwisową infolinię. Te długie, spokojne godziny oczekiwania, aż ktoś łaskawie podniesie słuchawkę... Te polskie szlagiery umilające czas... A wreszcie ta, jakże miła obsługa, która życzliwie i bez ściemy wszystko objaśni...
Normalnie złoto polskiego społeczeństwa!
Problem jest tylko taki, że z niewiadomych przyczyn serwis zawrze sądzi, że to właściciel powinien zdiagnozować problem. I tak właśnie oto, gdzieś między kolejną piosenką Ryszarda Rynkowskiego (do której już zaczynałam rytmicznie się kiwać), a odgłosem rzucanej słuchawki, usłyszałam:
- Ale jaki jest problem?
- No Panie problem jest taki, że nie działa. Ja naciskam włącz, a to tylko charczy, charczy i nie działa.
- Ale dokładniej proszę, droga Pani...
-  Wsadzam płytę, naciskam ON, następnie PLAY, płyta się kręci, obraca się jak szatan na karuzeli, następnie otrzymuję komunikat NO DISC. Ale disc jest, więc o co chodzi?
- No właśnie, jak Pani sądzi, o co morze chodzić?

;____;

Na szczęście po tym, jak ze śmiertelną powagą odparłam, że nie mam magistra z obsługi maszyn oraz, że nie jestem inżynierem automatyki-robotyki, po politechnice, serwisant łaskawie zasugerował, że powinnam zapakować sprzęt w karton i puścić pocztą do nich. Oczywiście wcześniej musiałam nakreślić specyfikację problemu, z ujęciem wszelkich aspektów technicznych... 
NO JAKŻE BY INACZEJ!
Powiedzmy sobie tutaj w tajemnicy, że absolutnie szanując pracę, w tym jakże nieocenionym zawodzie, wystosowałam najodpowiedniejsze, ze wszystkich możliwych pism:


A teraz POINTA od której spadną wam kapcie, więc lepiej je zdejmijcie.
Po miesiącu cierpliwego oczekiwania... Przysłali mi zupełnie nowy sprzęt : )




Brak komentarzy: