Zastanawialiście się kiedyś nad tym dlaczego wam się nie chce? Dlaczego czasem rzucacie wszystko w cholerę? Miałam skończyć tryptyk o moim pisarstwie, pisarstwie którego być może wcale nie ma.
Tego co robię, nie można raczej tak nazwać. To zawsze były tylko, są i będą moje myśli, które czasem wylewają się ze mnie falami. Czasami zwyczajnie nie potrafię ich powstrzymać. Czasami nie mam już wpływu, na to co mówię, czy piszę. Czasami są to czyste emocje, które nigdzie indziej nie znajdują ujścia. Tak jest chyba i tym razem.
Jeżeli którekolwiek z was kiedykolwiek próbowało coś stworzyć, to wiecie jak ciężko jest się pokazać innym ludziom. Ja zazwyczaj nawet nie próbuję. Nie staram się wybić, bo sama nie jestem do końca przekonana o tym, czy mam coś co mogłabym pokazać. Bo nikt nigdy mnie o tym nie przekonał.
Ciężko jest komuś, kto nie potrafi podążać schematami, kto myśli zupełnie inaczej. Komuś, kto jest inny, odmienny. Jest indywidualistą. A jednocześnie komuś, komu nikt, nigdy nie udowodnił, że bycie indywidualistą jest dobre.
Czasami myślę, że tak... Ale potem przychodzi kolejny z momentów, kiedy świat postanawia mnie złoić, za to właśnie, że jestem inna.
Bo dopóki nie masz poważania, dopóki nie jesteś sławny, dopóki ktoś ważny nie doceni twojej odmienności, to prawda jest taka, że dla większości ludzi, to co tworzysz znaczy tyle co nic. Nic nie warte są twoje słowa, twoja praca, ani twoje uczynki. Nikt, nigdy, może cię nie dostrzec i nie podziękować za to, co robisz.
Nigdy nie prosiłam o nic więcej niż słowo: "dziękuję". A jednak rzadko kiedy je dostaję. Jestem zbyt cicha i zbyt skromna żeby, żądać więcej, a jednak jestem również zbyt cicha, i skromna na to, by w ogóle mnie doceniono.
Jestem niemym artystą. Którego nie słyszy nikt oprócz tych kilku osób które są najbliżej i które potrafią czytać z ruchu warg. Takich osób jak ja, jest na świecie nieskończenie wiele. Nikt nigdy ich nie dostrzega, nikt ich nie widzi i nikt nie potrafi docenić tego co robią.
Dlatego najczęściej porzucają swoją pasję, swoje życie i prawdziwe ja, na rzecz tego co narzuca im system.
Spójrzcie na cały, znany sobie świat i zadajcie sobie proste pytanie: Kto nim rządzi? Czy doceniani są faktycznie ludzie z talentem, czy może ci którzy po prostu są zauważalni? Gdzie słyszysz czasem piękniejsze piosenki? Na scenie, czy w zaciszu własnego domu? Co jest milsze dla ucha? Cichy szept, czy może wrzask?
Od wieków to ludzie głośniejsi rządzili światem. Tylko dlatego, że potrafili się wybić. Wszyscy cisi byli skazani na potępienie. Zupełnie jakby posiadali swój własny, prywatny krąg piekła na ziemi.
Ale przecież nie ma nic gorszego w byciu sprzymierzeńcem ciszy, cichym bohaterem, anonimowym artystą. To znacznie lepsze niż rozgłos. Jedyną ceną, jaką przychodzi nam płacić, za ten spokój jest właśnie brak docenienia.
Świat zawsze był niesprawiedliwy i prawdę mówiąc już się z tym pogodziłam. Mój tryptyk o mojej twórczości, jest tryptykiem, o dramacie człowieka, innego niż reszta społeczeństwa. Człowieka uwięzionego w kajdanach, w które owe społeczeństwo zakuło go dawno temu.
Jeżeli oczekujecie z mojej strony optymistycznej myśli na koniec, to niestety będziecie rozczarowani. Nie mam jej i być może nie będę jej nigdy miała. Mam tylko nadzieję, że ktoś kiedyś usłyszy niemy krzyk setek tysięcy ludzi, którzy nie mogą zrobić nic, a którzy bardzo by chcieli.

Brak komentarzy: