Tak to czasem na tym świecie bywa... No dobra, raz na jakiś czas. Że pojawia się taka oto data, jak PIONTEK 13. I wtedy świat generalnie dzieli się na dwie frakcje: czyli takich, którzy zostają w domu, aby uniknąć wszelkich zagrożeń ze strony rzeczywistości. Oraz takich, którzy mają zamiar stawić czoło owemu dniu.
DZIEŃ JAK CO DZIEŃ!
Jasne jasne... Nie dacie się na to nabrać. Jurand ze Spychowa też sobie myślał - dzień jak co dzień. Że Danuśkę sobie na lajcie odbije, wpierdoli paru krzyżakom... A tu: NIC BARDZIEJ MYLNEGO!
Znaczy nie mam bladego pojęcia, czy wtedy akurat był piątek, bo Sienkiewicz nic na ten temat nie zdradza, ale taki kontekst tylko chciałam podać. Żebyście pochopnie nie ufali swoim pochopnym przekonaniom.
Tak naprawdę tego dnia, pech już od bladego świtu zastawia na nas zasieki i ostrzy sobie pazurki...
A to wiecie nigdy, nie jest specjalnie trudno wpaść znienacka w jakąś pułapkę. Szczególnie taką złożoną z twoich zbyt długich sznurówek, przypadkowego przechodnia, wypisanego długopisu, niewielkiej kałuży, biurowego spinacza, perfidnego nauczyciela i patrolu straży miejskiej. Połączcie to sobie sami.
Tak więc albo jesteście znakomicie ubezpieczeni, od wszelkich wypadków, nawet tych z udziałem drabin. Albo lepiej nie wychodźcie z domu. No chyba, że uda wam się oszukać pecha.
Tak więc albo jesteście znakomicie ubezpieczeni, od wszelkich wypadków, nawet tych z udziałem drabin. Albo lepiej nie wychodźcie z domu. No chyba, że uda wam się oszukać pecha.
Najlepsza do tego celu wydaje się być matematyka...
Pech bowiem nie wie, że minus i minus daje plus. I takim oto sposobem wystarczy zbić lustro w piątek 13, żeby dostać odkupienie zupełne, niczym na sumie odpustowej. I być już wolnym, i spokojnym o własne życie człowiekiem.
Uważajcie na wszelkiego rodzaju pałętające się pod nogami czarne tałatajstwa i miłego piąteczku ;)

Brak komentarzy: