Z racji tego, MOI DRODZY, iż z paniką w oczach oraz walącym sercem odliczam dni do swojej matury, będę was raczyć kolejnymi tekstami o tejże, porywającej, niczym ścierki, przez wiatr, na balkonie, tematyce.
Relacjonując ostatni tydzień w mej ukochanej placówce, udało mi się dostrzec pewną prawidłowość. Mianowicie: im bliżej do końca roku, tym więcej ludzi znika w tajemniczych okolicznościach. I tutaj teraz można wysuwać rozmaite teorie, oczywiście, że można... Ja jednak, jako wzorowy, przykładowy analityk-humanista ograniczę swoją wyobraźnię do tej jednej, jedynej, niewątpliwie słusznej teorii, to jest zostali porwani przez Reptilian!
(Jeśli nie wiecie, kto to REPTILIANIE, to odsyłam do google - pomoże wam)
Tak więc dzisiaj, w ten jakże piękny, ostatni w mej karierze szkolnej, poniedziałek, zostałam samotnym, białym żaglem, na morzu przedmaturalnej nauki. O dziwo nauczyciel wchodząc do klasy bardziej dziwił się, że jestem aniżeli, że mnie nie ma. No jak kto woli Panie Psorze...


W ogóle w ostatnim czasie czuję się jak taka mała łódka, na rozchybotanych falach, unoszących się w wielkiej wannie i w tej wannie, oto te fale, to wzburzają nauczyciele. A ta łódka tak płynie, tak płynie i ledwo ledwo unika zatonięcia...
I ja nie wiem, czy ja się w tym tygodniu nie ugnę pod naporem tych fal i zwyczajnie nie zostanę w domu. Aczkolwiek bardzo dobrze wiem i jestem świadoma tego, że jak zostanę w domu, to skończy się to tylko jednym - Netflixem.
Tak więc chyba nie ma rady trzeba się zmobilizować i podogryzać jeszcze nauczycielom przed końcem roku. Przy okazji chyba lepiej iść, lepiej nie dać Reptilianom powodu do tego, aby cię porwano. Ja wcale, tak naprawdę, to nie jestem ciekawym człowiekiem. Nawet nieciekawym nie jestem. Zupełnie nie opłaca się mnie porywać. Zero korzyści, zero profitów...
Prawdopodobnie piszę tu tylko dlatego, że oni bardzo dobrze o tym wiedzą. W klasie mam Reptilianina. I on cały czas obserwuje, jak to ja się chyboczę na mojej żaglówce życia, i czeka, kiedy to tylko wypadnę za burtę. Ale nie ma bata, nie doczeka się! Bo mam zamiar dopłynąć do bezpiecznej, acz równie chybotliwej przystani studenckiej egzystencji.
Czy mi się uda? Czy po drodze nie zatopi mnie fala nagłego lenistwa i beznadziei...? Tego to nie wiem. Ale wy się dowiecie od razu jak, tylko będę wiedzieć. No chyba, że...

Brak komentarzy: