Jeśli masz już za sobą mycie wszystkich okien, odkurzanie w całym domu, przecieranie drzwi, walkę o własne życie i byt, na zakupach... Jeżeli jesteś już po corocznej kłótni z rodziną, gotowaniu w cebuli jaj, półtoragodzinnej szarpaninie ze stroikiem... Gdy wypolerowałeś już garaż, wypastowałeś ojcu buty i bezsprzecznie wygrałeś w konkursie na najbardziej bezsensowną pracę domową, to niezawodny znak, że twój pociąg pośpieszny, twój prywatny ekspres, w stronę świątecznego absurdu, ruszył!
I co więcej, siedzący w nim świąteczny wombat, gwiżdże zapamiętale, ostrzegając cię, przed kolejnymi przeszkodami, jakie jeszcze masz na drodze, do spokojnej, leniwej egzystencji.
A ty jesteś dumnym posiadaczem biletu pierwszej klasy, z możliwością wstępu do bufetu i oglądasz wszystkie nadchodzące wydarzenia, z absolutnie najwygodniejszej loży swojego życia.
I prawdopodobnie masz również teraz wrażenie, że utknąłeś w jakiejś niezwykle perfidnej pętli czasu: między kolejnym pierdolcem matki, spowodowanym nieudanym plackiem, a kolejną losową, zadaną przez nią czynnością.
I masz jedynie ochotę najebać się i leżeć pod stołem w okruchach sernika, ale żadnej z tych rzeczy nie możesz zrobić, gdyż dzisiaj postny dzień.
Witaj w klubie!

No właśnie. Założę się, że nie jednemu z was, tak samo jak i mnie, kiełbasa nigdy nie pachniała tak słodko, jak piątkowego dnia. I o ironio losu, oczywiście nie można jej nawet skubnąć, Choć ze mną wcale nie było jeszcze tak źle. Znacznie gorszą kondycję moralną prezentował mój ojciec, którego przed piekłem chroniła jedynie matka, zasłaniająca własnym ciałem lodówkę. Oraz troszcząc się o jego miejsce w niebie, chowająca wszystkie, kolejno wyprodukowane placki, w garażu. Gdyż jak powszechnie wiadomo, facet najbardziej, w okresie Wielkanocy, boi się właśnie  swojego garażu, w obawie, że kobieta, w ferworze świątecznych porządków, każe mu uporządkować zalegający tam od wielu miesięcy syf.
Tak więc jakimś cudem, mój ojciec, bez grzechu, dotrwał do sobotniego poranka. Mimo swojej, jakże zaciekłej walki z panującym systemem.
Przeciwko systemowi bezceremonialnie zbuntował się również mój pies, który to, w piątek wieczorem, po tym jak zobaczył postną kolację, którą wlałam mu do miski - to jest kaszę, rzucił się na mnie z okrzykiem:
- KIEŁBASA!!!
Tak naprawdę to nie. Tak naprawdę to owszem wskoczył na mnie, pełen dezaprobaty dla bezmięsnego posiłku, grożąc mi pozwem w sprawie ograniczania jego zwierzęcych praw, ale na szczęście nie wydobył z siebie ani jednego słowa. I chwała panu, gdyż jak wiemy, gadające zwierzęta są szalenie niebezpieczne. Mogą bowiem przypadkiem przepowiedzieć twoją rychłą śmierć, lub również oskarżyć was o zbyt rzadkie drapanie ich za uszami. Albo po prostu dobitnie zasugerować, że dostały dzisiaj chujową kolację.
Na całe szczęście zwierzęta nie gadają. Tak samo szczęście nad szczęściami, że jajka jeszcze nie zaczęły się skarżyć na, coroczne masowe mordy we wrzącej wodzie, w tymże okresie. Że nie zaczęły wysyłać postulatów, czy też listów otwartych. I że nie postanowiły złożyć sprawy w sądzie całej ludzkości, bo wtedy to nie ma bata, wszyscy prawnicy tego świata by nas nie wybronili...

W każdym razie, gdybym  miała życzyć wam czegoś konkretnego, na te nadchodzące dni kurczącego chaosu, to absolutnie i bezsprzecznie życzyłabym spokoju. Ta jest! Życzę wam świętego spokoju na cały rok, BO JAK WIADOMO spokój jest w życiu najważniejszy, zaraz po czekoladzie i dobrej książce. I żeby jeszcze, jakimś cudem, jak pójdziecie święcić jedzenie do kościoła, to żeby ta woda tam do was jakoś doleciała. Co byście mieli prawdziwie święte jaja i kiełbasę. Gdyż, być może ta tajemna wiedza jeszcze do was nie dotarła, ale już sprzedaję to info... "Dzięki kiełbasie można się dostać do nieba."*

*Anno Domini 2018 ~Mój zacny ojciec <3

Brak komentarzy: