Dla mojego męża bez obrączki,
Któremu dedykuję nie tylko ten felieton, ale i cały cykl. Dziękuję, że codziennie otrzymuję od ciebie to wszystko o czym tutaj piszę. Że każdego dnia dostaję: akceptację, przyjaźń, zaufanie, wsparcie, unikatowość, bezpieczeństwo, troskę, tęsknotę i miłość.
Twoja żona, również bez obrączki
*
Jeżeli przez ten cały czas, całe dziesięć dni wytrwaliście przy moim wyzwaniu. Jeżeli dostaliście do tego miejsca, nie wyrzuciwszy uprzednio laptopa przez okno, z powodu nieco lukrowanego klimatu... To gratuluję! :)
Byliście najprawdopodobniej, świadkami najbardziej romantycznej rzeczy, jaką kiedykolwiek zrobiłam (i być może,jaką kiedykolwiek zrobię).
Nie mniej jednak, właśnie dziś, chciałam przedstawić ostatni z moich dziesięciu powodów. I rozumiem, że nie ze wszystkimi z nich mogliście się zgodzić. Zapewne, każde z was, ma swoje własne dziesięć powodów prawdziwej miłości. Dziesięć powodów, dzięki którym kocha. 
Z mojej strony był to zupełnie subiektywny wybór. I gdybym mogła wybrać więcej niż dziesięć czynników, dołączyła bym do tej listy kilka kolejnych, równie ważnych, o których często pisałam między wierszami. 
W tej chwili przed wami ostatni z moich powodów...

MIŁOŚĆ

Zakochiwanie się jest jak zjedzenie na raz całego pudełka czekoladek - na początku wydaje się, że to dobry pomysł. 
~ Jill Shalvis "Szczęściara"


Jeszcze jakiś czas temu sądziłam, że moje życie jest jednym wielkim kołem. Wiecie, skoro miłość czeka na was na każdym zakręcie, to ja ich ewidentnie nie mam. 
Na szczęście myliłam się bardzo, co moje życie postanowiło mi udowodnić, niecały miesiąc, po tym jak wysunęłam owe stwierdzenie. Postanowiło udowodnić mi to z wielkim hukiem. Miłością, która nadeszła zupełnie znienacka, a która obezwładniła mnie całkowicie. Miłością od pierwszego wejrzenia, w którą wcześniej nie  wierzyłam. 
Nie jestem raczej typem romantyczki. Kiedyś ktoś mi powiedział nawet, że jestem subtelna, niczym karabin maszynowy. Coś w tym jest. Dlatego, tym bardziej sądzę, że ten czas spędzony u boku mojej drugiej połówki, zmienił mnie. I to zmienił na lepsze. 
Nie nie zaczęłam ubierać się na różowo, wpinać kwiaty we włosy, czy też oglądać telenowele. Po pierwsze, nienawidzę różowego, włosy mam krótkie jak facet i zwyczajnie nie da się nic w nie wpiąć, a telenowele... No cóż. Ten fenomen skomentuję zaledwie jedynym słowem - gardzę. 
Dalej mam cięty język, dalej potrafię wpierdolić i dalej jestem uparta jak osioł. To się nie zmieniło i raczej nie zmieni. Ale zmieniło się coś znacznie więcej.
Zmieniło się to jak patrzę na świat, jak go odbieram. To że teraz potrafię znaleźć szczęście w każdej chwili, nawet tej najdrobniejszej. To że zwyczajne rzeczy, które mnie otaczają, nabrały niespotykanych barw. To, że rzeczywistość przestała być szara i nudna. To, że nareszcie mam ochotę żyć. I co więcej dziękować za to życie, za każdy dzień.
Kocham i nie wstydzę się tego powiedzieć. Bo nie sądzę, by to kiedykolwiek był wstyd. Kocham jednak świadomie. I świadomie przyjmuję wszystkie dary jakie daje mi miłość. Dlatego potrafię za nie dziękować. 
Dziękuję za to, że jestem akceptowana, że mam kogoś, z kim mogę się śmiać, płakać oraz milczeć, kogoś komu mogę zaufać i powierzyć moje sekrety. Kogoś, przed kim mogę się otworzyć, kto kocha moje wszystkie dziwactwa. Kogoś, kto zawsze mnie wesprze, przytuli, przygarnie do siebie i powie, że będzie już dobrze. Kogoś, za kim tęsknię nocami, o kogo się martwię i troszczę, i będę się troszczyć. Kogoś, dla kogo jestem  kolorowym ptakiem, wyłonionym z morza szarych wron. Kogoś, kto doczepił mi skrzydła, i pomalował je na tęczowe kolory, dał inspirację, dał siłę i odwagę, dał bezpieczeństwo i całego siebie. Kogoś, dzięki komu nie jestem już nigdy sama... Kogoś, kogo kocham 
I nie ważne co by się stało, co by się działo. Świat mógłby spłonąć, a ja prawdopodobnie bym tego nie zauważyła, bo mam już swój własny. Zawsze i wszędzie, wszystko już będzie dobrze, bo zawsze już będziemy trzymać się za ręce. Zawsze będziemy się wspierać nawzajem.
I nie, nie jestem jedynie zakochaną idiotką. Zapatrzoną w jednego faceta. Albo może jestem. Największą idiotką na świecie. Może oboje jesteśmy idiotami. 
Połknęłam w całości swoje pudełko czekoladek i bardzo mi z tym dobrze. 

Brak komentarzy: