Co się dzieje, gdy ktoś, z kim właśnie rozmawiamy, bądź po prostu obok niego stoimy, ktoś znajomy, czy też całkiem obcy, kichnie więcej niż trzy razy?
Szok! Niedowierzanie! Panika! Bo, o zgrozo, ktoś kichnął więcej niż trzy razy.
Tak już się zwykle przyjęło, że większość ludzi, jeśli kicha już kilka razy z rzędu, to magiczna liczba owych kichnięć, wynosi własnie trzy. I trzy razy musimy powiedzieć: na zdrowie. A tu nagle ni stąd nie zowąd pojawia się, na przykład, czwarte kichnięcie... I co wtedy?
Ludzie mają to do siebie, że w liczbie trzy dopatrzyli się czegoś niezwykłego. Do trzech razy sztuka - mówimy. Trzy razy odpukujemy w niemalowane. Bozia odwiedza nas w trzech osobach. Wreszcie kichamy nawet trzy razy. Trzy w naszym mniemaniu  nabiera jakiegoś nadzwyczajnego, wręcz mistycznego znaczenia. Tak, jakby nie istniała już po niej żadna ważniejsza liczba.
Trzy jest tą liczbą ostateczną. Liczbą która czasami przesądza o wszystkim. Badanie przeprowadzone trzy razy, staje się potwierdzonym i pewnym. A co gdyby czwarty wynik wyszedł negatywny?
Dlaczego liczbę trzy uważamy za pewnik? Swoisty wyznacznik? Dlaczego nie dwa? Dlaczego nie cztery?
Dlaczego większość z nas poddaje się po trzecim razie?
Sądzę, że w tym przypadku zadecydowała kultura, przyzwyczajenia, przesądy. Które przecież w zasadzie nie mają realnej, ani rzeczowej podstawy. Bo, czy potrójnie niezdany egzamin, przesądza o naszej głupocie? Albo trzy nieudane próby w Totka, o naszym braku szczęścia?
Skąd!
Stąd konkluzja, że nie powinniśmy rezygnować z niczego, jeśli nie uda nam się za trzecim razem.
Zostawmy sobie jeszcze czwarte kichnięcie. Dodatkową strefę buforową! Podejdźmy do tematu jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz. I... jeszcze choć raz!
Nie bójmy się podejmować kolejnych prób jeśli się nie uda. W tym chyba jest rzecz, że nie wszystko musi udać nam się od razu. Gdyby wszystko przychodziło nam zbyt łatwo, gdyby nie było wyzwań związanych z kolejnymi próbami, czy sukces byłby tak smakowity?
Może i smakował by jak całkiem niezła kanapka - dajmy na to z szynką, serem i Kieleckim (TO NIE ŻODYN PRODAKTS PLEJSMENT, lubię Kielecki po prostu), ale na pewno nie miał by smaku genialnej czekolady. Ot co!

Na mojej ścinie w pokoju figuruje jeden z ważniejszych cytatów w moim życiu, pochodzący z książki Joanne Harris, pt. "Czekolada"
Z czekoladą jest jak z życiem – nie poczulibyśmy w pełni jego słodkiego smaku, gdyby nie odrobina goryczy, której czasem musimy doświadczyć.

Życie więc jest jak gorąca czekolada z odrobiną chili. Czasem daje niezłego kopa, ale w sumie jest słodkie. ;) Dlatego też, nie powinniśmy się poddawać po trzecim razie. Porzucać czegoś, gdy coś nam się nie uda. Czasem warto kichnąć po raz czwarty. I nie martw się tym, że prawdopodobnie ludzie będą się dziwnie na ciebie gapić. Powiedz im na zdrowie.

Brak komentarzy: