grudnia 19, 2017
Panika przedświątecznych przygotowań, monopol na piosenki i nielegalne choinki... Hoł Hoł Hoł
- Kurdebele! Sławek, jak to możliwe?!
- Nie wiem Jurek, nie wiem... Przecież
się pilnowaliśmy. Ja stałem na czatach, ty stałeś na czatach...
Stałeś, prawda?
- No wiesz...
- Stałeś, czy nie?
- W większości.
- Co to znaczy w większości?
- No może trochę mi się przysnęło.
- Sławek. Sławeczku. Tobie się
przysnęło, a tymczasem to białe tałatajstwo znowu leży na ziemi.
Śnieg. Tak ten biały puch, który
jakiś czas temu pojawił się na ziemi, przez co jak co roku,
standardowo, zaskoczył, panów od pługa, na szczęście było go
mało i postanowił szybko stopnieć przed gwiazdką, ażeby nie było
problemów z powrotem od babci z Wigilii.
No właśnie Gwiazdka. Już od
początków listopada słychać radosne dzwonienie dzwonków. Ledwo
ludzie z cmentarzy wrócili a w supermarketach już Mikołaje na
pułkach. W następnym etapie tej bożonarodzeniowej ekspansji
nadeszła fala świątecznych piosenek, na które rozgłośnie
radiowe, uzyskały całkowity monopol, wraz z nadejściem 1 grudnia.
Tymczasem w sklepach pojawiły się kolorowe, śpiewające i grające
wystawy. Co więcej każdy z nich ustalił liczbę i rodzaj
potencjalnych prezentów dla każdej możliwej grupy społecznej:
(Dla niej, dla niego, dla mamy, babci, brata, psa, singla, mężatki,
pana Mariana i wielu innych) A i tak, mimo tych wszystkich genialnych
pomysłów znajdujemy pod choinką skarpety, lub szalik. Magia...
Ale ale... Choinki. Ten fenomen
rozpoczął się raptem kilka dni temu. Jedni wolą sztuczne, bo
podlewać nie trzeba. Ładna zielona cały rok. Drudzy preferują
żywe. Kolejni zaś kradzione.
Opisuję i wyjaśniam.
Z racji tego że moje okno niemal
idealnie wychodzi na drogę prowadzącą do pobliskiego lasu
państwowego nie trudno było dostrzec pewnego starszego pana, jak
wraz z drugim starszym panem (zapewne szwagrem), prowadzą na sznurku
z lasu, dość sponiewieraną, wychudzoną i przerzedzoną choinkę.
Nie ukrywam, że przez krótką chwilę, zastanawiałam się, czy nie
powinnam gdzieś tego zgłosić. Ale ostatecznie machnęłam ręką.
W końcu Święta niedługo, niech Janusze biznesu mają.
W nadchodzących dniach czekają nas
jeszcze: wielkie porządki, wykopaliska garażowe w poszukiwaniu
bombek, walka z lampkami (na których rozplątanie standardowo
potrzebujemy 1-3h, a i tak nie działają, bo jedna żaróweczka jest
przepalona), podjadanie masy od makowca, szmuglowanie prezentów,
rodzinne, kolędowe karaoke przy stole oraz powigilijny ból żołądka.
Tak więc życzę wam jak najmniejszych
kłopotów z tym wszystkim, legalnej choinki, tajemniczego zaginięcia
lampek, smacznego jedzonka i kreatywności w wymyślaniu życzeń dla
rodziny
Karpie Diem ;)

Brak komentarzy: