Drodzy państwo, tak to już ten moment, kiedy zieloni otwarcie manifestują swój sprzeciw, przeciwko Świętom Bożego Narodzenia.
- Skandal przeto - można by rzecz. A
jednak powodów jest kilka.
Na pierwszy odstrzał idą choinki,
które ścinane bezbożnie co roku w myśl pogańskiej tradycji,
zmniejszają światową populację drzew. A potem zanieczyszczenie
dwutlenkiem węgla, dziura w atmosferze
i topnienie lodowców!
Kolejne na liście absurdu pojawiają
się: jemioła, ostrokrzew
i kandyzowane owoce.
Ale, ale. To jeszcze nie wszystko. Bo
oto nadciąga gwóźdź do trumny naszego gwiazdkowego barbarzyństwa
- KARP. Właśnie, karp - ryba szlachetna, polska, tradycyjna - można
by rzec, narodowa!
A jednak co roku, setki-tysięcy
egzemplarzy ginie smutną przedwczesną śmiercią na desce do
krojenia, wcześniej odpowiednio, przez dwa tygodnie podduszane w
wannie, co by lepiej smakowały...,
I jak tu uznać karpia za rybę
szczęśliwą, rybę państwową, naszą zwyczajnie. Nijak się nie
da moi drodzy.
Nie dalej jak dziś popołudniu
spojrzałam w oczy pewnemu karpiowi, który już wybebeszony i
ogołocony z łusek leżał w moim zlewie.
W zasadzie patrzyłam jedynie na łeb
karpia, oddzielony od reszty smutnego ciała, bowiem karp ten zdawał
się do mnie przemawiać.
Poruszał niby jeszcze swoim małym
pyszczkiem, łypiąc na mnie
w geście ostatecznej rozpaczy, jakby
oczekiwał jeszcze jakiejś pomocy. Wzruszona do głębi jego
beznadziejną sytuacją, odczułam przemożną potrzebę pomocy
biednemu zwierzakowi. Miałam ochotę pobiec po klej, czy taśmę,
czy choćby zszywki by ponownie przytwierdzić łeb do ciała, a
następnie wypuścić mojego karpia-widmo, z powrotem na wolność.
Widok ten groteskowy: mnie - walczącej
samej ze sobą, oraz karpia, zaskoczył niemało mojego ojca, który
rzeczone morderstwo miał na sumieniu.
Nie zdając sobie najwyraźniej sprawy,
z mojej wewnętrznej rozmowy z nieszczęsną rybą, nie czekając
specjalnie, chwycił nadal przemawiający do mnie łeb i
bezceremonialnie wyrzucił do kosza.
KARP KRZYKNĄŁ!
Ja KRZYKNĘŁAM w duszy, w odpowiedzi
na kolejne barbarzyństwo tegoż wieczora.
Cóż jednak innego mogłam zrobić?
Nie mniej... Zimne spojrzenie mojego słodkowodnego rozmówcy chyba
na zawsze zostanie w mojej pamięci i skłania do uczczenia jakoś
jego pamięci.
Tak więc, kochani - różdżki w górę
/*
Minuta ciszy dla KARPIA [*] Zanućmy
niebiański orszak i oby był on jedyną i ostatnią ofiarą tych
Świąt.

Brak komentarzy: