Z pełnym pogardy spojrzeniem i
nieszczerym uśmiechem kobieta podaje mi niepozorny świstek papieru.
- Dziękuję bardzo - mówi, wskazując
mi drzwi.
- Nie to ja dziękuję - odpowiadam,
otwierając je i zbierając resztki swojego ego, próbuję z jako
taką godnością wygramolić się z L-ki. Następnie z wysoko
podniesioną głową maszeruję przez cały parking, by wreszcie, z
gracją płochej sarny, przejść przez drzwi kaliskiego WORD-u.
Zanim jednak mijam próg, wyciągam z kieszeni telefon, i w
wygaszonym wyświetlaczu widzę, że wredne babsko stoi oparte o
krwisto-czerwoną maskę Kii Rio i przygląda mi się bezczelnie.
Chowam telefon do kieszeni w myśli miotając przekleństwami.
Gdy wreszcie wchodzę do środka, z ust
wymyka mi się soczyste "kurwa". Oczy wszystkich
oczekujących w poczekalni zwracają się ku mnie.
- Wymuszenie - wyjaśniam, kierując
się do wyjścia. - Adios moi drodzy. Idę kręcić sznur na własną
szyję - rzucam jeszcze przez ramię wychodząc.
Prawo jazdy. Bezsprzecznie najcięższy,
najtrudniejszy, a już na pewno najbardziej obciążający
psychicznie egzamin w naszym życiu. Bo przecież jest ci to
cholernie potrzebnie. Bez prawa jazdy jak bez nogi. Pracy nie
znajdziesz. Dzieci do szkoły nie odwieziesz. Nie będziesz
samodzielna. I wreszcie co powiedzą na to wszyscy twoi znajomi,
rodzina, Pan Janusz z sąsiedztwa, który już od momentu rozpoczęcia
kursu raczy cię "dobrymi radami".
- Pamiętaj jak szarpie, to sprzęgło
dusić.
- Na żółtym nie przyspieszaj.
- Na światłach ręczny zaciągnij.
- I pamiętaj jak jedziesz z górki to
daj na luz. Paliwo samo się nie zaoszczędzi...
A jednak pomimo tych wszystkich cennych
rad, już po raz trzeci wychodzę z tego miejsca z bezwartościowym
kwitkiem. Co by tu z nim zrobić tym razem? Podrzeć? Nie to nie
wystarczy. Spalić? Nie to zrobiłam już za pierwszym razem. Może
utopić? No cóż rozważę to jeszcze nim dotrę do domu.
Najpierw jednak muszę wydostać się z
tego smutnego miejsca. Z tego miasta, które z każdym dniem zaczynam
coraz bardziej nienawidzić.
Czy ten koszmar wreszcie się skończy,
czy wreszcie wrócę do domu z upragnionym pozwoleniem na kierowanie
pojazdami mechanicznymi kategorii B? Oby, i oby nastąpiło to zanim
skończy mi się dobra wola i cierpliwość i postanowię wysadzić
ten ośrodek w powietrze. Tymczasem trzymajcie kciuki za moje czwarte
podejście. Czwórka to podobno szczęśliwa liczba dla arabów. Może
powinnam krzyknąć Allah ... przed wejściem do elki. Choć nie
jestem pewna, czy dobrze by się to dla mnie skończyło :/

Brak komentarzy: