Dwudziestominutową przerwę w szkole można spędzić na różne sposoby. Na pogaduchach – można. W łazience – można. Na konsumpcji czegoś, co się z domu przytargało – zawsze można.
Jednak w ostatnim czasie wraz z nadejściem niesłychanych okazji można ją spędzić również gdzie indziej.
W miejscu, gdzie idealnie białe regały doskonale zlewają się z białymi ścianami i podłogą, gdzie mnogość produktów cieszy kobiece oko, a przepiękny karmazynowy szyld zaprasza do środka. Słowem w Rossmanie. I nie mam tu na myśli samej możliwości kupowania kosmyków. A raczej sposobność, dzięki której w tymże właśnie przybytku przypadkowy obserwator stałby się świadkiem iście dantejskich scen.
- Ale Panie, Panie! O co chodzi?!
- Panie! 50% na wszystko dają!
- Jak to na wszystko, Panie?!
- No mówię, Panie. 50%! Widział Pan kiedyś 50%?!
- No ale na wszystko tak? Toż to jakby na życie dali!
- No może nie na wszystko, ale na kosmetyki dali. Panie! Moja Marzenka to już tam trzeci dzień siedzi i czatuje na te promocje!
I właśnie w ten oto sposób, w zaskakująco krótkim czasie rzeczone sklepy zmagają się z prawdziwym oblężeniem. Szturmowane od samego rana przez żadne swoich zdobyczy klientki, stają się miejscem prawdziwych, niemalże historycznych bitew. Bo kobiety waleczne są i zajadłe. Potrafią walczyć o swoją zdobycz do połamania paznokci. A przecież jest o co, bo któż to wcześniej widział 50% na wszystko?!
Tak więc przypadkowy obserwator, z początku z niedowierzaniem i lekkim uśmiechem pogardy, lecz później nawet z zainteresowaniem, będzie przypatrywał się tej walce na śmierć i życie.
- Pani! Gdzie Pani z tymi łapami?! Toż to mój puder matujący!
- No chyba ci się coś pomyliło koleżanko, pierwsza go do ręki wzięłam.
- A ja go pierwsza zobaczyłam!
- Ho ho ho... zasada pierwszego spojrzenia?! Jak tak, to ja go już wczoraj widziałam!
- Oddawał łajzo, ten puder to moje życie!
No nic tylko pudło popcornu zimna cola z lodówki i mamy widowisko niczym dobry film akcji. Po co tracić hajs na bilety? Można za darmo pooglądać jak baby się leją. Tylko patrzeć jak ciężarówka z kiślem podjedzie.
Jednak skąd w Polakach, a raczej Polkach w tym przypadku, taka agresja, zajadłość i chytrość? Co sprawia, że powracają w nas takie niskie instynkty? Bo przecież internet co rusz zalewa nas podobnym przykładami nietuzinkowych zachowań. Całkiem niedawno mogliśmy być świadkami prawdziwej bitwy o telewizory w Tesco, lub nurkowania po karpie w Lidlu. Wszystkim tym wydarzeniom towarzyszą niesłychane wręcz promocje, które z niewiadomych przyczyn odbierają ludziom rozum.
I tu właśnie. Odpowiedzią na te nurtujące pytania wydaję się być warzywo. Tak warzywo. Niepozorne, acz ważne. Mianowicie... cebula.
Cebula jak wiemy posiada warstwy, co właściwie jest jej najważniejszą cechą. I Polak w tym jest do niej podobny, że też warstwy posiada i to zaskakująco wiele. Jesteśmy nad wyraz wielowarstwowi jak na Europejczyków. Lecz najważniejsza w tym wszystkim wydaje się być właśnie ta pierwsza warstwa, która działa jak izolacyjna. Dzięki niej izolujemy się od otaczającego nas świata i nie zważając na stojące na naszej drodze przeszkody, bądź ludzi, którzy w gruncie rzeczy również są przeszkodą, brniemy do przodu, uparcie trwając w swoim postanowieniu i realizując postawione sobie cele.
To właśnie ten zupełnie prosty mechanizm działa na nas tak, że niespodziewanie, niczym chytra baba z Radomia, wynosimy wprost niespotykane ilości towaru, albo gdy uda nam się przejść przez bramkę tak by ta nie zaczęła piszczeć, mamy ochotę krzyknąć: YES!
Dlatego chyba powinniśmy przestać dziwić się naszej naturze i korzystać z takich momentów, które mimowolnie wywołują na naszej twarzy uśmiech.


Brak komentarzy: