Zauważyliście może kiedyś pewnego zacnego, starszego, nobliwego jegomościa. W eleganckim, choć nieco już sfatygowanym i niemodnym, długim, czarnym płaszczu, wypastowanych lakierkach i kapeluszu z szerokim rondem, nasuniętym na twarz, by nikt nie mógł dostrzec jej dokładnych rysów?
Oczywiście, że nie. Nikt rzecz jasna
nie mógł go zobaczyć, lub przynajmniej nie mógł później tego
potwierdzić. No cóż ciężko jest to zrobić, nie będąc już na
tym świecie. Może właśnie dlatego, nikt jeszcze nie złapał go
za rękę i nie powiedział: Hej, co ty tu robisz?! Spadaj stąd!
Zresztą czy nawet jeśli udało by się
nam go spotkać, to czy mielibyśmy odwagę, by się w ogóle
odezwać, nie mówiąc już o jakichkolwiek wyzwiskach? Raczej nie.
A wynika to z tej prostej przyczyny, że
zwyczajnie nie znamy faceta. Kto wie, może tak naprawdę jest miły
i przyjazny, tylko dostał taką beznadziejną robotę? Może czasami
czuje się samotny i w sumie marzyłby mu się przyjaciel? Nie wiemy
tego z jednej prostej przyczyny. Boimy się dowiedzieć. Tak samo jak
boimy się wszystkiego co nowe i nieznane. Tak samo jak nie chcemy
przyznać, że to coś może być dla nas dobre.
Cóż może pora wreszcie przełamać
lody. Rozejrzeć się odrobinę w okół siebie i dostrzec rzekomego
jegomościa. W każdej minucie na świecie umierają setki, jeśli
nie tysiące osób. Nie wierzę więc, że nie dacie rady go spotkać.
Może czasem wystarczy uśmiech, jeden ciepłe słowo, lub krótka
rozmowa. A nóż, widelec będziemy mieli sojusznika w zaświatach.
Ps. z wypróbowanych: polecam herbatę
z imbirem i ciastka dyniowe. Odradzam wszelkich gier karcianych.
Szczególnie Makao. Nigdy nie grajcie ze śmiercią w Makao.
Strasznie kantuje

Brak komentarzy: