To by znaczyło, że tym, czego się boisz najbardziej, jest... strach. To bardzo mądre, Harry. - J.K.Rowling "Harry Potter i więzień Azkabanu"

Strach. Nagły, niewytłumaczalny, czasem głupi, irracjonalny.
Strach... Chyba każdy z nas kiedyś go doświadczył, lub doświadcza ciągle. Dawno temu, niedawno, czy też przez cały czas. Każdy ma swoje, lęki, tajemnice i demony, które czasem powracają. Rzeczy które przerażają. Jedne z nich są popularniejsze, drugie unikatowe. Strach zagląda nam do gardeł, kradnie oddech, ściska żołądek, chwyta ze serce, a co najważniejsze, odbiera rozum.
Wielokrotnie w wielu książkach spotykałam się z sytuacją, w której bohater postawiony w sytuacji kryzysowej, musi okazać odwagę mierząc się ze swoich największym strachem. I właśnie wtedy, gdy czytelnik z przejęcia konsumuje swoje właśnie paznokcie, zakładając, że rzeczony bohater zostanie do reszty strawiony, przez wzrastającą w nim panikę, następuje moment przełomowy! Ni stąd, ni zowąd, z dupy zupełnie postać ta postanawia się ocknąć, odzyskuje zdrowy rozsądek i rozpoczyna procedurę racjonalnego myślenia, która następnie doprowadza go do rozwiązania patowej sytuacji. A to wszystko dzieje się za sprawą jakiegoś medium, duchowego mentora, bądź innego widziadła które dziwnym trafem postanawia nawiedzić umysł zbłąkanego bohatera.
W rzeczywistości jest jednak zupełnie inaczej. W rzeczywistości potrafimy jedynie stać sparaliżowani lodowatym oddechem strachu.
Wcale nie przypominamy sobie cennych, życiowych wskazówek, życie nie przebiega nam przed oczami i nie objawia nam się duch ciotecznej prababki Matyldy. Co więcej nie jesteśmy nawet w stanie myśleć o czymkolwiek innym niż to co aktualnie widzimy przed oczami.
Toteż nasze myśli sprowadzają się do: "O co za gustowna ściana. Te buty są naprawdę brudne... Uch te klucze migają. I... Czemu ten facet musi tak dzwonić żarówką?!"
Co w takim razie robić?
Nie mam bladego pojęcia. Również jestem tym beznadziejnym przypadkiem któremu absolutnie nic nie pomaga, a już na pewno nie kryształowe rady ludzi z zewnątrz. Którzy dziwnym trafem zawsze wiedzą najlepiej...
Z drugiej strony mnie samej jednak trudno jest postawić się w sytuacji stresowej jeśli nie mam ku temu powodów. i również sypię dobrymi radami mając na celu jedynie nieudolne pocieszenie drugiej osoby.
Tak więc wszystkie osoby które kiedykolwiek próbowałam pocieszać - Przepraszam was, że nie zadziałało. Najwidoczniej nie mam takiej mocy sprawczej. Obawiam się jednak, że nikt jej nie ma. I z tym problemem każdy musi poradzić sobie sam :/


Brak komentarzy: