Podobno Eskimosi mają pond 400 słów
na określenie śniegu. My za to mamy dość sporo słów na
określenie deszczu, choć pewnie nie możemy równać się pod tym
względem z anglikami. A jednak po dzisiejszym dniu mam wrażenie, że
nasza pogoda nie różni się aż tak bardzo.
Dopiero co dziarskim krokiem weszliśmy
w październik, a już zostaliśmy prawie zmieceni przez panującą
na zewnątrz ulewę.
W taką pogodę, kiedy mój pies od
kilku dni nie schnie, będąc nieomylnym wskaźnikiem szalejącego na
zewnątrz żywiołu, mam ochotę jedynie zaszyć się w swoim pokoju,
z kubkiem herbaty, dobrą książką i pokocykować trochę, niczym
Mona Lisa ze słynnych memów z piździernikiem.
Problem polega tylko na tym, że nie
mogę spełnić swoich drobnych marzeń ze względu na szkolne
obowiązki, które spełniać muszę. Ech szkoło, szkoło... Kiedy
wreszcie zaczniesz bardziej pomagać niż przeszkadzać???
Tymczasem ja zażywam sobie swoją
codzienną porcję jogingu w deszczu, a w słuchawkach dudni mi
melodia z "Deszczowej piosenki", co by mi było raźniej.
I'm singin' in the rain
Just singin' in the rain
What a glorious feelin'
I'm happy again.
I'm laughing at clouds.
So dark up above
The sun's in my heart
And i'm ready for love.
Śpiewa sobie Gene Kelly, podczas gdy
mnie deszcz wpada do oczu w szaleńczym biegu, a przejeżdżające
samochody bezceremonialnie ochlapują mi spodnie. Poczekajcie
dziadygi ja sobie was zapamiętam! Jak w końcu zdam na to prawo
jazdy to będę się wozić Jeepem i ochlapywać wam opony!
A na razie muszę się zadowolić
poręczną parasolką i dobrą wolą, oraz łaskawością pogody,
pocieszając się, że po powrocie będzie na mnie czekał ciepły
kocyk, pudełko ciastek i książka, którą pogardziwszy wcześniej
lekturami szkolnymi, z ogromną radością przeczytam.

Brak komentarzy: